Najpóźniej od 2014 r. sprzedający mieszkania i domy będą musieli - najprawdopodobniej pod groźbą grzywny - przekazywać nabywcom świadectwo energetyczne budynku, które informuje, z jakim zużyciem energii trzeba się liczyć.
Poinformował o tym wiceminister infrastruktury Olgierd Dziekoński w czasie środowej konferencji w Centrum Stosunków Międzynarodowych. Dziekoński wyjaśnił, że jest to jeden z wymogów, który postawi Unia Europejska krajom członkowskim w zmienianej właśnie dyrektywie energetycznej. Na jej wdrożenie będą one miały czas do końca 2013 r.
W Polsce świadectwa energetyczne budynków obowiązują od roku 2009. Ale mało który sprzedający mieszkanie lub dom je zamawia, bo ignorowanie tego wymogu nie jest karane. Notariusze nie robią zaś żadnych trudności.
Praktyka w innych krajach Unii pokazuje, że ta dopuszcza pewną swobodę. W Wielkiej Brytanii właściciel budynku lub mieszkania musi przedstawić świadectwo energetyczne budynku nabywcy lub najemcy. Za uchylanie się od tego obowiązku grożą sankcje finansowe. Także w Niemczech właścicieli dyscyplinuje kara finansowa. Jednak w Danii nie ma żadnych kar finansowych za brak świadectwa charakterystyki energetycznej. Jeśli właściciel budynku lub mieszkania uchyla się od tego obowiązku, nabywca lub najemca może zlecić wykonanie świadectwa energetycznego budynku na koszt właściciela.
Podobnie jak w Polsce jest natomiast w Austrii. Formalnie istnieje tu obowiązek przedstawienia potencjalnemu nabywcy lub najemcy świadectwa charakterystyki energetycznej, nie przewidziano jednak żadnych sankcji za naruszenie tego obowiązku. Z kolei w Hiszpanii obowiązek przedstawiania świadectwa energetycznego dotyczy tylko nowych budynków albo tych, które podlegały renowacjom lub były przebudowywane.
U nas taki dokument musi mieć obowiązkowo każdy nowo wznoszony budynek mieszkalny. W przeciwnym razie nie można go legalnie użytkować, za co grozi grzywna.